Algorytmy sieciowe: Kto nas chroni? / Analiza redaktora multimediów

Kilka dni temu natknąłem się na fragment programu The Daily Show, w którym Jon Stewart wygłosił bardzo interesującą przemowę na temat algorytmów mediów społecznościowych: „To miejsce, które wszyscy uważają za «wolność słowa», jest najmniej wolne ze wszystkich; algorytmy mediów społecznościowych zachęcają do angażowania się w celu osiągnięcia własnych korzyści finansowych, a to jest manipulacja”.
Dla prezentera media społecznościowe działają jak „darmowe jedzenie” w kasynie: „To nie jest darmowe! To nie jest darmowa przestrzeń do dzielenia się pomysłami; to plan manipulacji”.
I ma absolutną rację. Podczas gdy Europa i Stany Zjednoczone przeżywają poważne debaty na ten temat, w Ameryce Łacińskiej i Kolumbii znajdujemy się w bardzo złym stanie niewiedzy, kulminującym w oficjalnym syndromie „nie obchodzi”.
Tak więc, tak tradycyjnie i bezpośrednio: nikogo dziś nie obchodzi, ani w państwie, w Kongresie, ani w podmiotach takich jak Ministerstwo ICT, zrozumienie i ograniczenie niezwykle poważnego wpływu algorytmów mediów społecznościowych na nasze społeczeństwo i gospodarkę; sposób, w jaki te media (bo tym właśnie są, nawet jeśli ich prawnicy są wykwalifikowanymi lobbystami, aby powiedzieć inaczej) dezinformują, manipulują i, w najmniejszych (ale poważnych) przypadkach, zaśmiecają populację, zwłaszcza najmłodszą, śmieciami pod przykrywką „humoru” , mizoginiczną treścią, mikroprzemocą wobec kobiet, ubóstwem lub podkreślaniem „narkotykowego marzenia”.

Zdjęcie: iStock
Komisja Regulacji Łączności (CRC) , organ techniczny wyróżniający się stanowczym sprzeciwem, nawet wobec ataków ze strony obecnego rządu, rozpoczyna ciekawą debatę na temat znaczenia „inteligentnych regulacji”, uwzględniającą wpływ tych algorytmów na sposób kształcenia i informowania Kolumbijczyków.
CZYTAJ TAKŻE

Ciekawą rzeczą w tym pomyśle jest CRC uważa, że powinna odbyć się otwarta i publiczna debata, której wynikiem będą środki, które nie będą naruszać praw jednostek ani mediów poprzez improwizowane lub arbitralne decyzje, lecz pozwolą nam zrozumieć, w jaki sposób stworzyć ramy dla odpowiedzialnego korzystania z tych narzędzi cyfrowych, aby tworzyć, rozpowszechniać i uzyskiwać dostęp do informacji w sposób etyczny i służący społeczeństwu.
Ponadto mówi się o osiągnięciu wspólnego procesu zarządzania, w którym odpowiedzialność ponoszą wszyscy interesariusze ekosystemu cyfrowego, w tym oczywiście giganci mediów społecznościowych. Są oni bardzo biegli w próbach utrzymania nieszkodliwego poczucia „samorządności społeczności” jako tarczy dla kontynuowania swojej nieodpowiedzialności.
Za kilka lat z przerażeniem ujrzymy to, czego doświadczaliśmy przez dziesięciolecia: jasne zrozumienie, w jaki sposób byliśmy wulgarnie manipulowani, kontrolowani i ukierunkowywani ideologicznie, politycznie i ekonomicznie przez cyfrowe branże, które przestrzegały wszystkiego, z wyjątkiem wolności słowa i prawdziwych, możliwych do zmiany informacji.
eltiempo