Wybierz język

Polish

Down Icon

Wybierz kraj

Poland

Down Icon

W Unii nałożyliśmy sobie kaganiec, licząc, że inni zrobią to samo

W Unii nałożyliśmy sobie kaganiec, licząc, że inni zrobią to samo
  • - Europa ma wielką szansę, której niestety nie wykorzystuje. Jeżeli nic nie zmienimy, nie tylko spadniemy z podium, ale przestaniemy się liczyć globalnie - mówi Tomasz Domogała, przewodniczący rady nadzorczej TDJ.
  • Zdaniem przedstawicieli biznesu sfragmentaryzowana Unia Europejska nie ma szans z takimi jednorodnymi potęgami jak USA czy Chiny. Dlatego w niektórych obszarach trzeba wzmocnić jej integrację. Chodzi na przykład o ujednolicenie rynku kapitałowego, wspólnotowe zamówienia, a być może dołączenie Polski do strefy euro.
  • - Wezwanie do większej centralizacji w Europie to sprawa polityczna. Nie oceniam, czy jest to dobre, czy złe. Zwracam uwagę na warunki, w jakich funkcjonujemy, czy jest na to zgoda społeczna - studzi nastroje Ignacy Niemczycki, sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

ICEYE posiada największą na świecie konstelację satelitów wyposażonych w radary służące do uzyskiwania obrazów nieruchomych obiektów o wysokiej rozróżnialności. Mogą one odwiedzać to samo miejsce nawet kilkanaście razy na dobę, umożliwiając wykrywanie zmian na niespotykaną dotąd skalę. Rozwiązanie sprawdza się m.in. w sektorze obronności, wspierając Ukrainę. Firma powstała w Europie. Stworzyli ją Polak Rafał Modrzewski i Fin Pekka Laurila. W tym roku znalazła się w gronie laureatów konkursu Inwestor bez Granic.

Rafał Modrzewski, CEO, współzałożyciel firmy ICEYE. Fot. PTWP
Rafał Modrzewski, CEO, współzałożyciel firmy ICEYE. Fot. PTWP

Działalność ICEYE to doskonały przykład na to, że Europa może być globalnie konkurencyjna. Rozmawiano o tym na Europejskim Kongresie Gospodarczym podczas debaty, której uczestnikiem był m.in. Rafał Modrzewski.

Główne przesłanie, jakie z niej płynie, jest takie, że Unia Europejska zreflektowała się w ostatniej chwili, uświadamiając sobie, że gwałtownie traci konkurencyjność na tle Stanów Zjednoczonych i Chin, i że próbuje wrócić na drogę rozwoju gospodarczego. Są duże szanse, że to się uda. W przeciwnym razie rola naszego kontynentu zostanie sprowadzona do turystycznej atrakcji dla zamożnych mieszkańców innych części globu.

Aby tak się nie stało, zdaniem uczestników debaty trzeba przeanalizować to, co dzieje się m.in. z integracją europejską, jak regulowany jest rynek i jaki dostęp mają do niego firmy spoza UE. Potrzebne jest też inne, bardziej amerykańskie podejście do ryzyka gospodarczego. Impulsami do rozwoju europejskich firm powinny być zamówienia obronne, ale także stworzenie mechanizmu dużych europejskich zamówień publicznych. Swoje powinna też zrobić rewizja zielonej polityki w stronę większego realizmu, bo wiadomo, że Europa nie ma już patentu eksport idei.

Im większa integracja, tym większa siła ekonomiczna

Europa ma wielką szansę, której niestety nie wykorzystuje. Jeżeli nic nie zmienimy, nie tylko spadniemy z podium, ale przestaniemy się liczyć globalnie - powiedział Tomasz Domogała, przewodniczący rady nadzorczej TDJ.

Jego zdaniem w Europie energia jest za droga (to następstwo zielonej polityki), prawo pracy jest za mało elastyczne, gospodarka podlega nadmiernej regulacji i brakuje dostępu do kapitału. Brakuje też efektu skali, jaki mają Stany Zjednoczone czy Chiny. Unia Europejska to wprawdzie jednolity rynek, ale 27 państw.

- Z dużymi mocarstwami sfragmentaryzowana Europa czy sama Polska nie jest w stanie konkurować. Potrzebujemy wykonać kolejny krok, żeby nasze wewnętrzne kłótnie zamienić we wspólną politykę gospodarczą, której dzisiaj brakuje. Inaczej będziemy cały czas rozgrywani - wyjaśnił.

Tomasz Domogała, przewodniczący rady nadzorczej TDJ. Fot. PTWP
Tomasz Domogała, przewodniczący rady nadzorczej TDJ. Fot. PTWP

- Musimy przestawić nasz mindset i nauczyć się myśleć europejsko, a nie narodowościowo. Jednak czy europejskie kraje będą w stanie postawić interes unijny, europejski ponad interes narodowy? - zapytał retorycznie Przemek Gdański, prezes zarządu Bank BNP Paribas, dodając, że chciałby, aby przed Polską była krótka ścieżka do strefy euro, ponieważ europejski pieniądz i sposób zarządzania nim przez Europejski Bank Centralny jest najlepszym dowodem na to, że wspólna europejska perspektywa ma sens.

Przemek Gdański chciałby także, żeby Europa była otwarta na tworzenie prawdziwie dużych banków, które będą w stanie finansować duże europejskie projekty gospodarcze. Przyznaje jednak, że państwa narodowe stawiają opór na tym polu, np. Niemcom nie bardzo podoba się pomysł przejęcia Commerzbanku przez włoski UniCredit.

Przemek Gdański, prezes zarządu Bank BNP Paribas. Fot. PTWP
Przemek Gdański, prezes zarządu Bank BNP Paribas. Fot. PTWP

Fundamentalne pytania dotyczą kształtu europejskiej integracji, czy nie będzie ona przebiegać z podziałem na centrum i peryferie. Czy ożywienie przemysłu ma się koncentrować wokół Niemiec i Francji? Jak wyważać interesy poszczególnych krajów? Adam Leszkiewicz, prezes zarządu Grupy Azoty, zwrócił uwagę, że do 2030 r. 42 proc. zużywanego w Europie wodoru ma być produkowane w oparciu o OZE, czyli m.in. o energię słoneczną. Tymczasem inne nasłonecznienie występuje w Hiszpanii, a inne w Polsce czy Szwecji.

Od słońca, tak jak produkcja zielonego wodoru, nie jest uzależniony rynek kapitałowy. Takiego wspólnego rynku w Europie nie ma, są za to rozdrobnione rynki krajowe. Utrudnia to pozyskanie kapitału na rozwój biznesu.

- Co się stanie, jeżeli biznes w Europie się uda, wartość firmy osiągnie kilka miliardów dolarów i będzie chciała ona wejść na rynek publiczny, żeby wszyscy Europejczycy mogli w niej inwestować. Na który rynek publiczny? Na ten w Polsce czy w Finlandii? - pytał Rafał Modrzewski, dodając, że na początku swojej działalności duże finansowanie ICEYE pozyskała w USA.

- Na poziomie eksperckim wszyscy się zgadzamy, że w Europie brakuje jednolitego rynku kapitałowego. Ale gdyby powstał, potrzebny byłby jednolity nadzór na nim. Czy państwa narodowe oddadzą część władzy na poziom europejski? - postawił pytanie Ignacy Niemczycki, sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

Ignacy Niemczycki, sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Fot. PTWP
Ignacy Niemczycki, sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Fot. PTWP

W jego opinii taki jednolity nadzór przyniósłby Europie korzyści, ale są też głosy przeciwne i formalne stanowisko rządu jest takie, żeby tego pomysłu nie wprowadzać w życie.

- Wezwanie do większej de facto centralizacji w Europie to sprawa polityczna. Nie oceniam, czy jest dobre, czy złe. Zwracam uwagę na warunki, w jakich funkcjonujemy, czy jest na to zgoda społeczna - ostudził nastroje biznesmenów.

Nałożyliśmy sobie kaganiec, licząc, że inni zrobią to samo

Zdaniem Niemczyckiego Europa ma coraz większą świadomość wyzwania związanego z konkurencyjnością w wymiarze globalnym i w tym sensie przestaje być naiwna.

- Jeszcze w poprzedniej kadencji unijnych władz większość osób na stanowiskach decyzyjnych uważała, że Europa może rzucać pewne standardy reszcie świata. I pewnie w niektórych obszarach nadal jest to możliwe, ponieważ mamy bardzo duży rynek, jednak w najważniejszych sprawach to się nie wydarzyło. Nałożyliśmy sobie kaganiec, licząc, że inni zrobią to samo, ale tak się nie stało - powiedział Ignacy Niemczycki, odnosząc się do regulacji związanych z ochroną klimatu i dodając, że jest wielkim zwolennikiem CBAM czy granicznej opłaty wyrównawczej dla produktów pochodzących z państw, w których produkcja nie jest objęta reżimem ograniczania emisji CO2.

Szef rady nadzorczej TDJ nawiązał do momentu, kiedy w 2014 r. w katowickim Spodku polscy siatkarze zdobyli mistrzostwo świata, pokonując 3:1 Brazylię.

- W tamtym meczu obie drużyny mogły na plac gry skierować po sześciu zawodników, doping był zakazany, a Polacy mieli za sobą kibiców i atut własnego boiska. Gdyby to, co się dzieje w globalnej gospodarce, porównać do meczu siatkówki, wyszłoby, że nasza konkurencja gra w sześciu, a my w trzech, może brać doping, a nasze prawo zamówień publicznych nie pozwala kibicować Polakom - powiedział Tomasz Domogała, wskazując, że firmy działające w Chinach nie są obciążone kosztami ETS i nie sposób z nimi konkurować kosztowo.

Marcin Okoński, Managing Director & Partner for Poland w A.T. Kearney, namawia, żeby do debaty o unijnych regulacjach wprowadzić liczby, jak wpłyną one na gospodarkę czy poszczególne modele biznesowe.

- Jeżeli firma energetyczna będzie mieć dodatkowe koszty do poniesienia, przełoży je na paliwa, na gaz i prąd, czyli pogorszy sytuację przedsiębiorców - stwierdził, dodając, że na wysokich szczeblach w Unii Europejskiej głos przedsiębiorców jest słabo słyszalny.

Marcin Okoński, Managing Director & Partner for Poland, A.T. Kearney. Fot. PTWP
Marcin Okoński, Managing Director & Partner for Poland, A.T. Kearney. Fot. PTWP
Ochrona rynku tak, ale uwaga, żeby nie pójść za daleko

W czasie debaty o konkurencyjności silnie przebijał się postulat ochrony rynku przed towarami spoza Unii. Tomasz Domogała powołał się na przykład przetargu na autobusy elektryczne w Katowicach, który wygrał dostawca chińskich pojazdów, dając minimalnie niższą cenę niż producent działający w Polsce. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że środki na zakup w 60 proc. pochodzą z Krajowego Planu Odbudowy (KPO), czyli z funduszu na odbudowę europejskiej gospodarki po covidzie. O ochronie rynku mówił też prezes Grupy Azoty.

- Żebyśmy w tym myśleniu się nie zapędzili, bo skończymy z zamkniętym rynkiem. Przypominam, że Europa jest drugim na świecie pod względem wielkości eksporterem dóbr. Wolny światowy handel nadal jest w naszym interesie i musimy bardzo uważać, żeby nie wpisać się w politykę protekcjonizmu - zauważył Ignacy Niemczycki.

Europejskie firmy potrzebują europejskich zamówień

Rafał Modrzewski zwrócił uwagę, że Unia Europejska nie prowadzi wspólnych zakupów. Pierwszym wspólnym zakupem w Europie były szczepionki na Covid-19, a drugim konstelacja satelitarna, która ma stanowić konkurencję dla Starlinka.

- Nie ma dużych zamówień publicznych, a są one kluczowe dla rozwoju innowacyjnych produktów na dużą skalę. Nie zrobimy tego jako Polska, jako Francja czy jako Hiszpania. To musi być wspólny nakład, jeżeli chcemy konkurować z Elonem Muskiem, ze SpaceX-em. Żaden pojedynczy kraj w Europie sam tego nie zrobi. Trzeba to zrobić na poziomie europejskim - zauważył Rafał Modrzewski.

Jest sposób na europejskie obawy przed ryzykiem

W czasie debaty zwracano też uwagę na konieczność zmiany podejścia do ryzyka biznesowego w Europie. Mówili o tym zarówno Rafał Modrzewski, jak i Przemek Gdański. Pierwszy argumentując, że potencjał intelektualny nie różni Europy od USA, za to zdecydowanie różni nas podejście do podejmowania ryzyka, drugi wskazując, że w USA o wiele lepiej niż w Europie funkcjonują produkty finansowe opierające się na większym ryzyku niż lokata w banku.

Mikołaj Budzanowski, CEO InnoEnergy CEE. Fot. PTWP
Mikołaj Budzanowski, CEO InnoEnergy CEE. Fot. PTWP

- Nie zmienimy mentalności Europejczyków. Można za to użyć mechanizmów, które mogą zredukować to ryzyko. To np. rozproszona struktura udziałowa czy akcjonariatu, jeżeli chodzi o duże projekty inwestycyjne - zwrócił uwagę Mikołaj Budzanowski, CEO InnoEnergy CEE, wyjaśniając, że w Europie Zachodniej coraz częściej na rynku przemysłowym widać, że inwestycji podejmuje się nie jeden wielki podmiot, a grupa inwestorów. Ryzyko dzielone jest solidarnie w zależności od wielkości udziału. Huta Zielonej Stali w szwedzkim Boden ma 20 różnych udziałowców.

* * *

Debatę "Konkurencyjna gospodarka Europy" na Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach, 23 kwietnia 2025 r., prowadziła Karolina Hytrek-Prosiecka, ekspert ds. komunikacji.

Zobacz relację z debaty:

wnp.pl

wnp.pl

Podobne wiadomości

Wszystkie wiadomości
Animated ArrowAnimated ArrowAnimated Arrow